Monday 25 August 2008

21. DELTA DUNAJU






w celu zaznajomienia sie z sytuacja delto-komunikacyjna udajemy sie do biura informacji w tulczy gdzie przedstawiona nam specjalistka od tego terenu rysujac palcem po mapie (ktora wisi tam z 10 lat) trajektorie drogi, ktorej nie ma na owej mapie - bez zenady stwierdza, ze nigdy tam nie byla lecz serdecznie zyczy powodzenia gdy mowie, ze rowery to nasze wehikuly. nie dostajemy zadnej mapki, ksera pogladowego ani atrakcyjnej broszury. godzine pozniej przeplywamy na wskros promem odnoge i wpadamy na malowany palcem specjalistki trop. droga bita do bolu, skropiona kambulcami, przeorana traktorami...15 kilometrow stekania naszych tylkow i rowerow. kilkakrotnie zle pomyslalem o palcu specjalistki.
i gdy postanowilismy dac odpoczac wierzchowcom siadajac w cieniu lasku konopii dunajskiej pojawili sie Oni. 4X4 range rover, bandolety i dziampara (rumunski folk) z sidi-plejera. nie wyrazali ochoty ani skonczyc poodpoczywac z nami ani podziwiac okolicznosci natury tej OAZY. tutejsi jak nic...
otworzyli bagaznik i pospieszyli nas do srodka grozac bronia, hehe. tu jest tylko jedna droga i jeden kierunek wykluczajac ten z ktorego przybylismy - DO GORGOWY i nigdzie dalej bo droge przecina kanal a mostu ni ma.
ich rover szybszy ale maja jeden a my mamy dwa. nasze stekaja troche nadal za naszymi glowami ale za to na wybojach dzwonia zdrowo dzwonkami. mysliwi smieja, ze wieksze szanse zwierzynie dajemy. szkoda, ze na wybojach dubeltowki nie strzelaja - ja sie smieje.
katerin alexander na pokaz a moze i nie zbacza z drogi i brawurowo kladzie krzaki; miedzy drzewa i pod gore i przez parow... my szczerzymy zeby jak w reklamie.
zaraz potem znajomego wywoluje z chaty na krotka pogawedke strzalem na wiwat. a jeszcze potem gdzies w drodze zatrzymuje a uto, wystawia flinte przez okno i mierzy...1...2...3... liczy, a my patrzymy na zwyklego golebia dzikiego ...4...5...6... z ktorego ulecialo zycie. caluje go w glowke i kladac pod naszymi nogami tlumaczy, ze odrzucony od stada nie ma szans na przezycie w tych stronach. a mieso golebia to luksus - dodaje za chwile.
cabana(schronisko) w gorgowie. posilamy sie. bynajmniej golabki. przyjaciel katerina stawia plastikowa butelke pelna domowej roboty palinki, ktora zalatwia nas na reszte tego dnia i nie pozwala o sobie zapomniec przez nastepne dwa.

No comments: