Sunday 17 August 2008

19. KOTY W WILKOWIE







w wilkowie nad dunajem turystow zaraz po wyjsciu z autokarow lapie sie na przynety typu :
- podgladanie ptactwa, w tym glownie i dumnie wymienia sie pelikana
- niezawodne rybobranie
- sporty wodno-motorowe
- atrakcyjny nocleg
pelikany mamy, na ryby chodzi sie o swicie, sportu zapas a spac sie jakos teraz nie chce. zostawiamy oferty naganiaczy turystom (my jestesmy podrozniki). i oto stoimy na skrzyzowaniu aort, za nami dworzec autobusowy czyli serce wioski, przed nami mozg czyli market a na glowy wszystkich pada blask kopuly kosciola jak duch czy dach oswiecania. jest swiezo po poludniu. biore pudelko z kotami i robie kurs po markecie. koooszki darmo. kooociaty oddam. myszy lapie, radosc niesie...nikt nie chce, nie moze, pusci wolno-mowio-zostawi na markecie, ktos im jesc rzuci - pod dworcem ta sama spiewka. siedzimy z miauczkami na ulicy. ludzi moc - zainteresowanie zadne. po chleb kolejka 30 osobowa, na rybnym az luski leco ; ludziska do taksowek pakuja wszelakie klamoty lecz TO NIE SEZON NA KOTY. i wtedy, kiedy ja dalem za wygrana a martuni zeszklilo sie oko zdarzyla sie rzecz wiary-godna. kiedy ona caly czas w duchu prosila, zeby w tym tlumie znalazla sie jedna dobra osoba, ktora zaopiekuje sie kotami - podszedl do nas czlowiek i zapytal czy wierzymy w jezusa? a czy jezus wezmie te koty? - pytamy bezNADZIEJNIE. on usmiecha sie do nas i mowi - noo, kiedys jak pomro, a teraz ja wziac je moge...
i zaufalismy mu.

No comments: