Sunday 17 August 2008

17.NOWI PRZYJACIELE












WTEM!
ozmierzchu miedzy bilhorodem-dnistrowskim a sofijevka na skraju drogi przy plantacji winogronowej, ktora ciagnie sie kilometrami wzdluz a nie wiem ile wszerz, siedza i rozdziawiaja na nasz widok paszcze dwa POTFORY. rety! ogromne myszy polne!!!STOP! HAMULCE WYJA A KOLA GRYZA ZWIR SPOKOJNIE. myszory w trawe, my gotowi na wszystko a przede wszystkim na sensacje szczupakiem za nimi z kanonem. i wtedy paskudy rzycily sie do mialczenia. normalnie, wydaly sygnaly, jakie zwykly wydawac koty gdy sa piekielnie glodne. bo koty to byly. sterroryzowani oddalismy nasza ostatnia racje zywieniowa w postaci puszki rybnej i paru pajd chleba powodujac na czas konsumpcji chwilowa cisze w eterze. posilek musielismy podac na osobnych talerzach bo gdy glod jest duzo wiekszy niz talerz nie ma miejsca na milosc blizniego. pozbawieni takze reszty wody i szans na dalsza podroz rozbilismy oboz w winogronowym kolchozie. potfory probowaly takze uzyc perswazji by spac z nami w sypialni ale ostatecznie z powodu ich higieny osobistej i roju przyjaciol na grzbietach udalo nam sie odwrocic kota ogonem i zadowolily sie spaniem w przedpokoju.
majaczyly o bialych jeziorach i drodze mlecznej totez martusia skoro swit pognala po mlesio. nie bylo jej 3 godziny ale za to gdy juz wrocila miala mleko prosto od krowy, karton-dom dla kotow i flaka w tylnym kole. wypilismy mleko na spole z jeszcze jednym gosciem - bezdomna psina, ktora mijalismy jeszcze wczoraj jakies 5 kilometrow z tad. poczulismy sie na moment jak cyganie. koty mialczaly, pies wyl a my pogwizdywalismy zwijajac oboz.

doczlapalismy do wioski odleglej o jakies 6 kilometrow. chlop, od ktorego mielismy mleko mial pompke i chec by nas uraczyc sniadaniem. na stole z cerata stanela miska z pomidorami, pietruszka, bryndza, slonina i solonymi surowymi rybkami zaledwie bez glow. i chleb, rzecz jasna, trzeba go jesc duzo i zagryzac reszta. a wokol zasiadla oderwana od obowiazkow codziennych rodzina. gawarimy,kuszamy i walimy domowej roboty wino calymi szklanami do dna z kultywowanym na zdrowie !
byl i deser melon i arbuz wprost z ogrodu . a dziur w kole bylo 4! w miedzy czasie klejenia grigorij zaznajamia nas , w pierwszej kolejnosci z knurem potem locha i cala zagroda . na koncu z zielenina.
pijaniutcy serdecznie sie zegnamy dziekujac sobie wzajemnie. na droge dostajemy 8 jaj w plastikowej butelce.
a koty to wszystko przespaly.

nastepne kilka dni z cala rodzinka wczasujemy nad morzem czarnym , ktore jest zielone .koty jedza to co my czyli wszystko. chleb , ser , sliwke , rybe w pomidorach , pija kefir i kokakole. on jest bystrzak , ona troche fleja. jest frywolnie. ............

No comments: