Friday 4 December 2009

KUALA LUMPUR







AIR ASIA dla ludzi skromnych, jak chcecie latać niezasuszeni i z pełnymi brzuchami wybierzcie se państwo inne linie, np. fly emirates (3 posiłki+drinki za pstryknięciem palcami) chyba że wyskoczyć chcecie 5 dolców za rozpuszczalke.
Wystartowalismy wieczorem, tak też wylądowaliśmy. 13 godzin na tyłku z czego tylko 4 godziny dnia - tyle to trwa. Potem bucha żar i żaden adidas czy brutal w sztyfcie nie ma szans. Barwy moro i wzory bahama niezle kamuflują mokre plamy.
KL w grudniu po południu mdli słodkim, gorącym smrodkiem; indyjskie kadzidełka, curry, cynamon, gozdzik, pleśń, chlor, kanalizacja, ryba, owoce, śmietnik, pot, spaliny. A deszczyk skrapia między 5 a 6tą pm i zmywa conajwyżej pot.
FREE HOST HOUSE Tuczkusa i Mildy ma wiatrak pod sufitem i wydaje się, że jest chłodniej. Poza tym kipi tu od bakpakersóf i kołczserfersóf. Przypadkowo dobrze dobrane towarzystwo w którego szeregach postanawiamy eksplorować nocą opuszczone więzienie przeznaczone na centrum handlowe okazało się być również manualnie kreatywnym kolektywem. Jako, że tutejsi kulturalni- aktywiści proponują w zamian ideę powstania tam centrum sztuki postanawiamy im "pomóc"(jak nic - będzie na aktywistów) i kupujemy po drodze farby. Po akcji około 4tej nad ranem w zatłoczonym jak w dzień street barze jemy ROTI BANANA (forma smażonego niezawiłego naleśnika z bananem) popijając green ice tea z koktailowego pucharu. Wokoło szczury i nocy córy a przed nami projekcja 'tytanik' z próbującym nas wziąść w objęcia Leonardem z Rufy.

No comments: