Wednesday 29 October 2008

30. LWOW






skorzystalismy z rady pewnych chlopakow i udalismy sie do polskiego kosciola gdzie ponoc wikt i opierunek.
- tyle mamy piniendzy ze blisko do nedzy czyli zaledwie na bilet do domu - mowimy siostrze,
lecz ona co laska nie rzecze ino z pamietnika-menju cytuje: czydziesci od osoby, a jesli ze sniadankiem to po czydziesci pienc zlotych.
coz... nie ma zmiluj sie...
zlotych monet po kieszeniach nie chowamy, inaczej pojechalibysmy taksowka na trzy gwiazdki...
szwedamy sie po ciemnej stronie do rana, bez zadnych jakichs jednak ekscesow. o 6 punkt w barze jakich wiele wlasnie otwarto popelniamy zdaje sie fo pa zamawiajac zwyczajnie dwa czaje. reszta klienteli ( kazdy jeden) a bylo ich sporawo, i nie zaden tam jakis element - strzelala sobie setke i tyla...wszol-szczelil-paszol. o ta ko, na rozruch. byli i mundurowi, byly i panie.
kilka godzin pozniej gnieceni i niesieni przez graniczne mrowki liczylismy zyski jakie moglby nam przyniesc szmugiel papierosow z moldawii i nawet chcielismy zawrocic ale nurt w tym miejscu byl zbyt wartki...

1 comment:

CRaSTian MoReNo said...

BUENAS FOTOS SOCIO!