Tuesday 7 October 2008

29. PAPA PELIKANY





kiedy tak opstrykiwalismy obejscia kilku romskich chat otoczeni przez horde przekrzykujacych sie dzieciakow zdalismy sobie sprawe, ze wlasnie znalezlismy sie w miejscu idealnym by spelnic nasze postanowienie z dnia w ktorym kupowalismy rowery czyli oddac je komus gdy tylko znajdziemy sie w miejscu idealnym by moc spelnic to postanowienie.
natretne brzdace, gdy tylko spostrzegly, ze zabieramy sie do demontazu plecakow z bagaznikow zmienily oktawe na wyzsza i podwoily prosby o sprezentowanie czegokolwiek, nawet pieniedzy i byleby natychmiast. z izb wychodzic zaczely ich matki zaintrygowane ulicznym rwetesem. gdy pierwszy smialek dosiadlszy pelikana znikl za zakretem prawde mowiac nie wierzylem, ze zobaczymy jeszcze raz jego brudna twarz, po chwili jednak pojawil sie szczerzac zeby i juz robili zamianke z nastepnym w kolejce. z drugim pelikanem sil probowala tega mama z na doczepke wskakujacymi na bagaznik zasmarkancami. ogladalismy raz za razem poscigi to za jednym to za drugim liderem peletonu a potem bylismy swiadkami jeszcze wiekszej euforyji po tym jak mama chcac nam oddac rowery uslyszala, za moga sobie dalej jezdzic bo dostaja je w prezencie. szok byl taki, ze nikt z nich chyba nawet nie zauwazyl naszej na pokaz dematerializacji osobistej.

No comments: