- ślepe jeszcze szczurze dziecię znalezliśmy u stóp naszych w barze (nie powiem gdzie zeby nie robić antyreklamy bo jedzenie mają tam wyśmienite :-)) na betonie w biały dzień i wiedząc ze matka sie po znajde nigdy nie zgłosi adoptowaliśmy je po czym otrulismy karmiąc mlekiem w proszku wysocewitaminizowanym przeznaczonym dla niemowląt ludzkich ktore jest zupełnie ponoć nieprzyswajalne przez niemowlę zwierzęce (nawet szczurze) powodując u nich skręt kiszek i długotrwałą agonię...
- jastrzębia ze złamanym skrzydłem znalezlismy nad morzem i torturowaliśmy go cały tydzień zamykając w klatce, bandazując, strasząc obecnością. Fakt, ze jadł ryby które mu serwowałem napawał nadzieją lecz on zdechł z pragnienia prawdopodobnie gdyz woda jaką mu pod dziób stawiałem była słodka a nie wpadłem na to w pore ze jest to ptak morski i pija on tylko słoną z natury rzeczy...
- wygłodniałe szczeniaki zaprosiliśmy do wspólnego stołu karmiąc je i przyzwyczajając do nas do momentu az zadomowiły sie na dobre w okolicy kuchni resortu na wyspie ko mak gdzie korzystaliśmy z gościny naszego znajomego 'dzamala' i gdzie psy raczej nie mają racji bytu totez musielismy je następnie przepraszać i stanowczo wypraszać z tamtąd...
eh... lichy ze mnie master janek...
tu tesz znajdziesz obraski (wir czasowy je dotknął ino): http://www.facebook.com/#!/album.php?aid=131729&id=596593044
No comments:
Post a Comment