Tuesday 29 July 2008

duo ziua (dzien drugi choc faktycznie pierwszy) ""zwiedzanie miasta" cluj napoca lub chinska rumunia"




miasto jakby miedzy Warszawska Praga a Bydgoszcza , ludzie mowia TYLKO niezrozumiale . chinczyk (bo placze sie z nami ) mowi nawet od rzeczy a co zatym idzie (wedlug nas) calkiem do rzeczy. szwedamy sie , dwa koscioly-skromny przepych, soc-pomniki, za duzo drogich samochodow za malo cyganow. za duzo chinczykow, ale mamy przewodnika. jemy w bejjing barze damplingsy. wlasciciela zona chinka , rumun zna troche angielski a chinczyk zna chinski , wymieniamy zdania na bananowe usmiechy, podajemy rece i klaniamy w pas. znowu kolujemy , miasto nie duze , centrum na wskros . widzimy wielki napis hong kong magazine . robimy zdjecie chinczyka na tle bo tego chce i wchodzimy do srodka myslac , ze to siedziba ghazety albo chinskie komiksy . MAGAZINE = MAGAZYN=SKLEP W KTORYM KUPISZ WSZYSTKO w tym przypadku wszystko z chin. znowu komunkacja po chinsku bo menadzerka tamtejsza . chinczyk dostaje parasolke za darmo , my nie chcemy nadbagazu , dzis nie pada.zmieniamy miejsce lezakowania naszych bagazy , tym razem ladujemy w 9 osobowym pokoju w retro hostelu liczac na nowe kontakty i nizsze ceny.postanawiamy kupic rowerry ( autobusy nie tak tanie jak myslelismy). chlopaki z rowerowego smieja sie jak mowimy o trasie naszej ekspedycji , smieja sie jeszcze bardziej jak mowimy ze szukamy skladakow.daja namiary na second hendy i adres domowy mlodego wegra ktory sam sklada rowery , ale dzis juz na to za pozno . chinczyk znowu je u kolejnego chinczyka ale ten nie ma nic by uraczyc moja vegete wiec kibicujemy mu , znowu gada po chinsku i to juz chyba 3 punkt dla niego.
niestety prawie wszystkie zdjecia z tego dnia ( glownie z chinczykiem ) ulegly samozniszczeniu.....

No comments: