Saturday 29 May 2010

KLUP TENCZA (z zapożyczeniem wspomnień Majsterjanka)






Aklimatyzacja moja na wysokim poziomie. natomiast u Maty Baku odnotowałem symptom sapania ( spowodowany niewątpliwie obniżoną ilością oksydżenu ) i głębokie wzdychania jakby sentymentalne ( mające związek albo z wymuszonym ograniczeniem wprowadzania pożądanej ilości tytoniowej zadymy albo ze wspominaniem swoich pierwszych i jedynych Relaksów gdy wówczas stopy jej nie zaznawaly chlodu )
Od tygodnia zalegamy w podśmiardujacej z lekka turystyką himalajskiej stacji wypadowej zwanej Lech (altituda 3500 npm) , za nami pokonany tor przeszkód czyli droga ze Srinagaru , a przed nami niepromisujace prognozy na jedyną drogę ewakuacyjną ( powrotu przez Sri nie biore pod uwage ) sławetną i karkołomną a zamkniętą jeszcze Lech-Manali.
Niebacznych i niemających dostępu do fotoalbumów fejsbuka Maty Baku z ekscytacją zaznajamiam z trzecim członkiem ekspedycji - Katriną ( która ma pełne 350 sisi w piersi i świetnie się prowadzi )
Taa... tymczasem będąc w potrzasku, bezsilni leżakujemy nacodzień ze szklaneczką czekoladowego rumu w jednej ręce i pilotem w drugiej oscylujac pomiędzy dyskowery czanel a nasionami geografii.
dostałem nagle! tysiace mejli, esemesów i sygnalów na pejdżer, poleconych per awion , telegramów i skrytych anonimowych miłosnych pachnących liścików z zapytaniami o historie niedopowiedziane Majsterjanka buszujacego niegdyś w szuwarach czy tam w junglii . ktoś przysłał nawet Morsa z pogróżkami, hehe . dziękuję za wszystkie i za wasza pamieć a w szczególności swojej pamięci winszuję bo gdyby nie ona na poczekaniu równie chętnie wszystko teraz bym zmyslił. ha! ktoś mógłby posądzić mnie nawet o kłamstwo!!
ale..........obiecałem w poprzednim odcinku , że będzie DO RZECZY wiec oto i ona - przeszłość terazniejsza czyli tak oto zapamiętana przez Majsterjanka :
....skądinąd dochodziły nas słuchy o plemieniu nomadów żyjącym w totalnej symbiozie z prawami natury połączonych immamentną pępowiną z życiodajnym zródłem ; o istotach niebieskich , absolutnie niewinnych stforzeniach pławiących sie w bezwarunkowej miłości do Spójności Całości; o fluktujacych w Nieznanym i Bezkształtnym; o zielonych fanatykach całujących w uwielbieniu ziemię, kultywujących korzenie; o wykolejeńcach ludzkich kombinatów systemów myślenia i zachowań; o poligamistach czy anarchistach uprawiających w dziczy nierząd; o komunie zhipisiałych artystów, cygańskich wizionerów i cyrku szamanów ; o nawiedzonych ćpunach trzymających sie w ekstazie za ręce nocami i za dnia ; o bandzie zwykłych piknikarzy , nierobach , brudasach, pogmatwańcach i oszołomach ; o kryminalistach , antyglobalistach i terrorystach majacych w junglii swoje trening kampy... - wszystko To razem jawiło sie Majsterjankowi jako szerzej rozumiana OAZA .
I tak oto pewnego przedpołudnia M. przemieszczając sie pojazdem Moto-Riksza wszedłbył spontanicznie na linie fal porozumienia płynących pomiędzy przedstawicielką azjatyckiej fizjonomi a osobnikiem wyglądającym na eskimosa z korzeniem afrykanskim dzielącym akurat ten sam środek transportu i natychmiast zdał sobie sprawę że floł informacji przelewanych przesycony jest ów oazową ekscytacją i dodatkowo zawieral kiepsko kodowane acz wielce ogólnikowe współrzędne stacjonowania BAZY - OAZY.
i byłby M. puścił to mimo uszu gdyż pragnienia specjanie jakoś nie odczuwal ani w JEJ cieniu schronienia nie szukał lecz ziarno ciekawości już w garści dzierżył i ku zaspokojeniu wykluć je postanowił -
" łikipedia jest spoko lecz daleka jest od doświadczenia " - zasugerował Macie Baku. Ruszyli zatem pewnie obrawszy niepewny azymut. i tak za siedmioma zwątpieniami i siedmioma ocuceniami w chłodnych wodach bystrych strumieni ukazała sie im oczom Niebieska Plandeka. M. i MB. z daleka zostali rozpoznani jako swoi i wraz z okrzykami 'ŁELKAM HOŁM' obściskani przez kilku entuzjastów obściskiwania. na pierwszy rzut oka wyglądało to Majsterjankowi na dość przeciętny kamping oberwańców - japończyki warzyli strawe w wielkim kotle, ktośtam uprawiał stoicyzm na jednej nodze w rzece , ktośtam pokuśtykiwał , ktośtam leżał plackiem w kupie, z krzaków pobrzdękiwalo UPO (anidentifaj plejin obdżekt) a w centrum obozu parenascie osób siedzialo cyrklem - z ust do ust wędrowała fajka spokoju . aspirant na wodza, 60-cio letni niemiecki sadu nalewał każdemu wprost ze swego złotego ( bez dna zdawałoby się) pucharu namiastke osobistej biografii. skonane nogi Majsterjanka namówiły tyłek by klapnąć w kółku. ktoś podał czilum, ktoś podał czaj...
tak oto M. i MB. trafili na trop nieśmiertelnie bezpiecznej sekty REJNBOŁ PIPOL i bawiąc z nimi ponad miesiąc oboje śmią twierdzić, że KLUP TENCZA to doborowe towarzystwo by:
- kraść z nimi konie na wyścigach

- klepać biede aż spuchnie i wybuchnie

- grać w kości do śmierci i kośćmi po śmierci choćby na zapałki

Ja osoboście daje temu wiare mimo że sam tam również będąc :
- nie widziałem koni jano pare słoni
- nie widziałem biedy a za przemocą zbytnio nie przepadam
- nie widziałem by ktokolwiek w tej sekcie ze śmiercią sobie igrał

a teraz DO RZECZY (czyli same tłuste pączki z nadzieniem, czyli TO co ten Majsterjanek był tam nawyprawiał) :
- jako architekt i rzemieślnik w jednej osobie spowodował powstanie niemal-mostu na strumieniu i niemal trampoliny na otwartym akwenie - i to wszystko niemal tylko z litego kamienia
- jako kulinarny znawca rzeczy sortował światowej sławy przyprawy i smakował wymagającej sprawy wprawy potrawy
- jako propozytor zapodał sposób (nielicznym tylko znany) na utwardzenie kuchennego klepiska i poprzez akceptacje przez brak sprzeciwu radnych uwieńczony realizacją ze skutkiem fenomenalnym. szczegóły mikstury : 1 część wody z bajora + 1 część ziemi klepiskowej + 1 część łajna słoniowego
- jako antyprorok przepowiedział nieskuteczność niechybnej zguby podczas inwazji na obóz stada słoni
- jako latający dywan bez zwłoki przyjął na siebie i korzystnie zniósł bambusowe trzepanie wyrządzone przez napaść na nas zwykłych nikczemników i tchórzy ( niestety nierozstropnie razy dosięgły też Maty Baku i nie obeszło sie bez szwanku )
- jako altruista oddał swój przeterminowany antybiotyk cierpiącemu (na nieżyt chroniczny) lekarzowi alternatywnej medycyny czym przyczynił sie do nieżytu ujażmienia i doraznego ocalenia istnienia całego tęczowego plemienia
- jako propagator kultury fizycznej konsekwentnie praktykował dla towarzystwa z profesorem joginistyki ( a z kolei bez konsekwencji w wolnych chwilach z antyjoginami )
- jako BRAT brał czynny udział w istotnych spotkaniach plemiennych dotyczących życia w RODZINIE, ogniskowości JEDNOŚCI w przyszłości, astralnej wielkości zalezności względem kosmicznej szerokości zmienności ogarniajniości czy dajmy na to ustalenia zawczasu kto dziś z braku wolontariusza pójdzie po drzewo do dżungli i czy drewno można wogóle w dzungli znalezć a jeśli nawet to czy powinno sie je palić (ostatnia kwestia sporna pomiędzy drwalem norweskim a avangardowcem vegańskim który optował za konsumpcją - chętnie do herbatki z mchu upodobał sobie chrust pochrupać)
- jako ruch oporu stał murem przed rządowymi organizacjami próbującymi papierem i siłą udawadniać że TA ZIEMIA naszą nie jest i że przebywać na niej nie możemy!?!?
- jako kultywator odprawiał świeżo poznane, prastare obrządki kółko-graniaste ze śpiewami i dziękczynnym biciem w ziemie czołem
- jako założyciel i hedmaster prowadził osobiście warsztaty w pracowniach:
1. ezoteryki kulinarnej: KARMA Z SUTKA, KARMA SIURKA
2. profilaktyki dobitnej: KARA SUTKA, KARA SIURKA
- przeszedł inicjacje na uzdrowiciela energatycznego Reiki i własne oczekiwania na skuteczność udoskonalonej przez siebie metody działania opaski uciskowej na czakrze od BYTU
- jako widzimisie widział sie z maharadżą

i to by było na tyle, chyba że sie myle.